poniedziałek, 17 sierpnia 2015

1 Oes - jak zostałem pilotem rajdowym #Rajd Makowski

"Nawet to, co najbardziej przypadkowe, jest w ostatecznym rachunku koniecznością." - Arthur Shopenhauer

I tak jak często przypadek kieruje naszym życiem tak i tak zdarzył się przypadek, który stał się koniecznością, koniecznością pojechania w rajdzie jako pilot. Pisałem o rajdach jako kibic, który z aparatem ganiał za najlepszymi ujęciami w górę odcinków specjalnych czając się na załogi walczące z czasem. I nigdy nie przypuszczałem, że będzie mi dane usiąść na prawym fotelu i dyktować, ale życie zaskakuje częściej niż nam się zdaje. I pozwala nam realizować rzeczy i siebie w najmniej oczekiwanych momentach.

Wiecie, kiedyś pewien obywatel Zjednoczonych Emiratów Arabskich, powiedział mi żeby korzystać z każdej szansy jaką nam życie daje, a był to niewątpliwie mądry człowiek, o niewątpliwie arystokratycznym pochodzeniu i niewątpliwej zasobności  w ropę pól naftowych jego rodziny. Więc w piątek około godziny 17 dostałem propozycję, a o godzinie 5 rano siedziałem już w rajdówce, skorzystałem z szansy.

Do samego pilotowania podszedłem do dość "lajtowo", postanowiłem, że nie będę w ogóle się przejmował tym, że coś robię pierwszy raz w życiu. Po prostu, skupienie się na dyktowaniu, pilnowaniu czasów na PKC i wypełnianiu kart drogowych, tak zwana praca umysłowego w rajdówce.

Rajd Makowski zaliczany jest do rajdów lokalnych, więc w takiej imprezie mogą wystartować wszyscy, którzy chcą zdobywać szlify motorsportowe oraz profesjonaliści, którzy startują w kategorii gości.
Przypadł mi udział jazdy w kategorii gości więc z już bardziej doświadczonym kierowcą, który ma inne wymagania, a tym samym poprzeczka zostaje zawieszona wyżej, a margines na błąd znikomy.

Rajdowy dzień zaczyna się...wcześnie, z łóżka wstaje się koło 4 rano i cały dzień spędza się w fotelu z małymi przerwami na doprowadzenie krwi do tyłka. Rajd rozpoczyna się od odbioru administracyjnego wg określonego czasu, więc trochę wypełniania papierów, pobrania książki drogowej i kart na zapoznanie.

Po odbiorze adm. przechodzimy do BK (badania kontrolnego samochodu). Tutaj moje doświadczenia mam większe bo przechodziłem BK samochodem na Rajdzie Mikołowskim, imprezie o stopień wyżej. Na mikołowskim BK trwało 15min i auto było solidnie sprawdzane wg homologacji, tutaj standardowa procedura zajęła ok 5min. Klatka, mocowanie foteli i pasów to były najważniejsze pkt. BK.

Zapoznanie, według mnie najważniejsza część rajdu, tutaj tworzy się opis trasy i każdy błąd popełniony podczas tworzenia notatek może kosztować bardzo dużo. Każdy kierowca ma swój opis trasy i rolą pilota jest nie tylko to dobrze zapisać, ale też podawać sugestie co do opisu trasy. Opis tworzy wspólnie załoga i musi być zrozumiały dla obu stron. Tak aby kierowca wiedział co się do niego mówi, a pilot żeby nie zaciął się bo nie wie co dane znaki oznaczają, a na odcinku nie ma czasu i miejsca na takie akcje.

Dwa przejazdy zapoznania, notatki gotowe, powrót na komasację i odprawa przed odcinkami. Tutaj jeszcze chwila na poprawki notatek, głównie na podkreślenie ważnych miejsc. Chwila odpoczynku i jazda.

15...10...5...3,2,1 GO!!! Tak rozpoczęła się moja pierwsza w życiu próba odcinek liczył 1,1km, więc bardzo mało, OS1 jeszcze szarpany przeze mnie, trzeba wyczuć tempo jazdy i dostosować do niego dyktowanie. Dodatkowo lewym okiem czytasz, a drugim starasz obserwować drogę i meta. 
Zero pomyłek, kierowca mówi, że nadspodziewanie dobrze, odetchnąłem. Kolejne próby to moje zgrywanie się w tempo aż do ostatniego odcinka kiedy wszystko zgrało się jak w szwajcarskim zegarku. Ostatnia próba była jak na nowicjusza mistrzostwem. Powiem wam, że po całym dniu nie miałem dość, ale stwierdziłem, ze po jednym kilometrze dopiero człowiek wpada w odpowiedni rytm i chciałby odcinków, które mają po 5km i więcej.


A i dopinajcie się w pasach, raz dociągnąłem pasy zbyt luźno i myślałem ze wylecę z kubła!