niedziela, 22 lutego 2015

Motoryzacja, a wędkowanie.. sprawa nieprosta

Bywa tak w życiu, że pisanie odkładamy na później i jeszcze na później i tak w koło, ale tematy rodzą się w głowie i w końcu przyszedł czas na pisanie. 


Dziś, temat mi dobrze znany i niestety jakoś nie przepadam, ale dziś postaram się rozwiązać problem grupy społecznej jaką są wędkarze. 

Otóż wędkarstwo to, no dobra, myślistwo, sport i chyba tyle. Wędkarz to myśliwy/sportowiec z kijem z uwiązaną linką i haczykiem na końcu, ubrany tak jakby miał być zaraz powołany do woja. Ci zacni osobnicy wieku różnym i statusie społecznym równie różnym połączeni barwami bojowymi i kamizelką z targu (każdy ma taką) walczą z potworami z głębin naszych zbiorników wodnych, a częściej nie walczą tylko koncentrują się na ruchach szczytówki czy czasem już nie bierze wyglądając przy tym tak jakby mieli zatwierdzenie życia.

Przyznam się, kiedyś sam łowiłem, nawet zająłem 3 miejsce w zawodach wędkarskich nie łapiąc żadnej rybki (nie ma to jak działacz dziadek :D). I między innymi dzięki temu wydarzeniu nie uważam łowienia ryb za sport. Głównie w sporcie wynik zależy od sprzętu, tego co potrafimy, konkurencji i dyspozycji dnia, a  w przypadku wydarzeń sportowych związanych z rybami nie ma mowy o tym. Możesz mieć wędkowe Porsche, wdzianie z Gore Texu, zanętę pachnącą jak Chanel No5, haczyk ostrzony kosmicznymi technologiami  i tak cholerstwo nie złowi się, a typ z zydelkiem i kawałkiem trzciny zrobi  Cie jak uczniaka, po prostu przypadek robi robotę, a nie to jakiego kija masz. Poza tym nienawidzę napinki towarzyszącej ów wydarzeniom, przecież to głupie. 
Ok, łowić ryby mogę jako zajęcie dodatkowe. Rozumiecie, piwko, mazury, pomost, kobiety  i dobre zaplecze do ogarniania jedzenia na ogniu. W takim przypadku laskom możecie zaimponować, że koleś w New Balance i Ray banach sprawnie posługuje się kijkiem, ogarnia ogień, robi im dobrze jedzeniem i nie uchlewa się tanim browarem.... polecam działa. A one nawet jak nie wiedzą, że to może na nie działać... nawet na te zajęte.  

I tak o to skutecznie możemy przejść do sedna sprawy. Największy problem wędkarstwie to jest to czym myśliwi dojeżdżają do miejsca swoich uciech sportowych. Po kilku letnim przeglądzie tego czym jeżdżą, muszę stwierdzić, że jest słabo bardzo słabo z gustem motoryzacyjnym. Wiadomo, Passaty, Fabie, Corolle, Passaty, Freelandery, Fabie i Golfy... Zastanawiam się dlaczego wydają kasę na auta, które nie dowiozą ich w ulubione łowieckie miejsca, zatrzymają się na piewrszej większej kałuży albo utopią się w błocie. Nie można w nich podjechać na tyle blisko wody, żeby można było łowić z bagażnika nawet jeśli to są kombi. Przy tym profesjonalnym podejściu do sprawy tak  jak do ubioru, wędkarze powinni zdecydować się na otworzenie umysłów i zdecydować się na poważne przemyślenia na temat swoich czterech kółek. 

Zabierając się do pisania myślałem nad tym co mogłoby odmienić oblicze wędkarstwa. 
Skreśliłem od razu terenówki i duże SUVy, żaden z kolegów wędkarzy nie będzie się przeprawiał przez Patagonię, a SUVy wg mnie są totalnie bezsensu (o tym kiedyś). 

fot. volvo forum
Na pierwszy strzał idzie Volvo XC 70 obojętne, który rok, auto stworzone do tego żeby dowieźć nas w ukochane miejsce do łowienia. Doskonałe fotele, więc w zasadzie nie ma sensu wysiadać z tego samochodu, dobre audio i prestiż wśród dziadków borowych. Poza tym w kategorii kombiaków uwielbiam klasyczną linię nadwozia XC70 i nigdy się nie zepsuje. Czy widzieliście kiedykolwiek zepsute Volvo? Ja nie. 



fot. katalog samochodowy.pl
 Drugim wyborem powinno być coś z Fuji Heavy Industries czyt. Subaru. Tutaj mamy Outback'a i Forestera. Każdy w miarę ogarniający tematy motoryzacyjne wie co to Subaru i co potrafią. Moim typem jest Leśnik Sturbo dowiezie w zacnym tempie i pożre dojazdową szutrówkę. Mamy wszystko... fun kierowcy, robaki nie przemienią się w muchy i boxera pompowanego turbo.




fot. motoforum
Trzecia, last not least, jest uwaga Skoda Octavia 4x4. Tak, możecie być zaskoczeni, ale Octavia występowała w wersji 4x4 i jak w normalnych wersjach jest totalnym nudziarstwem to w mniej cywilnych wersjach robi się fajnym autem. Niby nic specjalnego, ale sprawnie dojedzie tam, gdzie reszta będzie mieliła kołami, a sąsiad działkowiecwędkarz będzie w szoku, że jego taka sama srebrna Skoda nie wjedzie tam gdzie Octavia 4x4. 
Skoda 4x4 do przyjęcia, oczywiście z 1.8 turbo. Pamiętajmy, mamy też wersję Scout.







Na tych trzech autach zakończę... Drodzy pasjonaci wędkowania zmieńcie swoje samochody na coś fajniejszego, a i ryby zaczną brać!