wtorek, 19 sierpnia 2014

Miłość Polaka do Passata


Przed napisaniem postu odrobiłem solidne zadanie: byłem nad morzem, przy pisaniu słuchałem disco polo, byłem na wiejskiej imprezie, jeździłem Passatem i założyłem białe skarpetki. Sumienie nie pozwoliło na sandały, rozpałkę i wypicie Żubra.

Biorąc na warsztat temat Passata postanowiłem się zmierzyć z polskimi marzeniami, mokrymi snami milionów Polaków, mieszkających na wsiach w miastach powiatowych i wojewódzkich. I zdecydowanie z ich życiem.

Passat na przestrzeni czterech dekad był obiektem pożądania naszych ojców i wujków. Był synonimem zachodu przez duże "Z". Był Coca-Colą, fajkami Marlboro i Levisami 501 w jednym. W latach 90 jak miałeś Passata to wiedziałeś, że za chwile nie będziesz go miał, sorry, taki mieliśmy kapitalizm, gospodarkę wolnorynkową i eldorado dla złodziei samochodów. Przy dużej dozie szczęścia auto było do odbioru na pobliskiej giełdzie w całości, później w częściach. Czas leciał, milenium, zegarki nie stanęły, komputery nie powiedziały nam do widzenia, a #Passat był obiektem westchnień statecznych ojców rodzin. Najlepiej 1.9 TDI w kombi z przebiegiem 50 tyś km od Niemca, który zalał tapicerkę łzami jak sprzedawał (to były na pewno łzy, a nie powódź). Przebieg, oczywiście, autentyczny, skrócony o jedno zero, ale wciąż było to prestiżowe i na wskroś dobrze trzymające cenę auto. Pamiętam jak ojciec poczuł pewien niepokój gdy sąsiedzi kupili Passata 1.9 TDI o przerażającej mocy 105 koni i Mondeo już nie było aż tak najlepszym samochodem w klatce w bloku;)
Passat jak to bywa w kraju nad Wisłą trafił pod strzechy, nówkami jeżdżą w korpo, a najlepszym wydaniem średniaka od VW był Passek B5, którym teraz powożą Janusze Polaki. Jeszcze jest B6 ze słynnym 2.0 TDI, ale nad tym modelem ciszej, nie ma sensu przywracać ich właścicielom niemiłych wspomnień.


Janusz Polak, obywatel Polski, posiadający możliwość (jedyną) rejestracji swojego ukochanego auta poza obszarem grodzkim np. Krakowa (KR). Automatycznie zostaje naznaczony początkiem numeru rejestracyjnego wybitym na blasze; KRA,KPR,KLI,KGR,KBR,KWA. Ciężkie przypadki - KRA, KPR (koperek, pietruszka, rybitwy), a ci z Wadowic (KWA) mało papiescy są. 

Z porad turystycznych, jak widzicie w sobotni wieczór w KRK auto(pewnie to i tak będzie Passat,w emigracyjnym wydaniu Audiczka a4), które nosi skrót na tablicy rejestracyjnej od koperku, pietruszki i rybitw to wiedźcie czy to na drodze, a tym bardziej w klubie grozi to wpierdolem. Taki to urok Januszów i Dżuliet, szlachty przysiółkowej.

Wrócimy do Janusza jego pierwszego auta i kobiety ze snów. Janusz, Januszek stawia na to aby błyszczeć na wiejskich imprezach. Kierowany swoim zmysłem motoryzacyjnym trafia do stajni Opla, szczęśliwy wybiera Calibrę. Wyposażoną 10kg szpachli,instalację LPG, odpowiednią lochę wystającą spod zderzaka (miał być dyfuzor,ale na wiosce ciężko o to i nie widać), lampy lexus look i silnik 2.0 115km, który zapewni niezapomniane doznania podczas powrotów z imprez(melanżu?) przy akompaniamencie disco polo i mruku wydechu. Cali jest, śmiga lalunia czasami tylko gaz pierdolnie. 

Dżulietta, fryzjerka, paznokciowa, sklepowa, kosmetolożka, dziedziczka hektarów (wstawcie co chcecie). Plus w najlepszym wypadku jest absolwentką jednej z prywatnych szkół wyższych. Dżulia od czasu do czasu bywa w krakowskich piwnicach z koleżankami obwieszczając swoją obecność piskiem i rechotem oraz rechotem i piskiem. Dżulietty nie rozmawiają ze sobą one piszczą i rechoczą. Jak będziecie kiedyś w klubie, koniecznie w sobotę, wtedy jest ich wysyp to posłuchajcie Dżuliet. Jak je rozpoznać? Rozpoznacie, ale nie wyrywajcie jeśli kręci was inteligencja i błyskotliwość u kobiet. Tam tylko znajdziecie muł, chyba, że w pobliżu znajdzie się Janusz! A Dżulia w KRK jest damą w 18cm szpilkach i 18cm2 materiału na sobie niezależnie od tego ile kilogramów musi zasłonić.
Janusz w KRK jest narąbanym szlachcicem, który rwie wszystko łącznie z posadzką kiedy bramka wynosi go z klubu. 

Więc w KRK Januszowi i Dżuliettcie może nie pyknąć, zwyczajnie nie te okoliczności... Ale na macierzystym terenie, gdzie oboje czują się swobodnie bez niedzielnych koszul i 18cm2 materiału "wszystko może się zdarzyć kiedy głowa pełna marzeń". On jej proponuje szampana, którego "chłodzi" w Cali ona się godzi i nie potrzeba fejsa żeby scalić związek, wystarczy calibra na LPG i szampan za 4zl ze stonki (pierwsze zdjęcie). I historia zaczyna nabierać tempa, rosnąć,opadać,foszkiem też pierdolnie dla zasady, on ją przez przypadek rąbnie w ferworze walki, miłość. 

Ślub! Jeszcze oświadczyny. Janusz kupuje pierścionek, Dżulietta kręci nosem bo to nie taki jak miał być, w końcu jest królową lokalnego paznokcia(wybrałem paznokciową). Ma dziewczyna wymagania, ale kocha go i przyjmuje. Chociaż drugi Janusz za płota ma dwa hektary więcej, ale ona nie ma 18lat i już nie leci na hajs... miłość ją wybrała, a owoc miłości kroczy w tempie zwyczajowo przyjętym. 

Ślub, posłuchajcie Weselny Klimat, nie będę się rozpisywał.. 

Janusz wydoroślał ma żonę, Dżuliettę, co z tego, że go zdradziła z jakimś miastowym przystojniaczkiem tydzień wcześniej podczas panieńskiego. On o tym nigdy się nie dowie, chociaż całował się krakowską kiełbasą.

Wróćmy do aut w końcu to ma być blog o autach. 

Cali już nie pasuje do poważnego charakteru Janusza
Polaka. Janusz Polak sprzedaje swoją laleczkę kolejnemu Januszowi Polakowi, który pewnie powtórzy jego historię, chyba, że zostanie studentem AGH lub Polibudy. 
Pojawiają się naciski z każdej strony. Musi dokonać wiekopomnej zmiany kawalerskiego auta na coś czym może się pokazać w niedziele w kościele, a ukochanej teściowej tylna szyba nie oskalpuje głowy. Janusz przy wyborze auta ma zdecydowanie mało do powiedzenia z resztą wszyscy doradzają mu Passata (i tak wybrałby Passata). Opcja z angel eye vel. Tomasz Niecik upadła tak szybko jak się pojawiła. Żona wybrała kombi, przecież wanienka, walizki błąd torby, wózek i fotelik gdzieś muszą się zmieścić kiedy będą wyjeżdżać na wakacje nad morze... polskie. Passat podniósł status Janusza Polaka, zamiast Tatry pije Żubra. Grill, muzyka, sandał, biała skarpeta, aladynki i błysk gajer idealnie pasują do szarego 1.9TDI i pozostaną na wieki jak Passat, kiedyś nierealne marzenie Polaków, a dziś jedyny właściwy samochód Januszów Polaków.   


Czy jeździłem? Tak, 500km zrobiłem za kółkiem, 2600km łącznie.
Wrażania? brak, oprócz tego, że nie mogłem jeść czekolady w aucie. Osiągnięcie prędkości podróżnej pow. 150kmh było awykonalne ze względu na limiter w postaci czujnego oka właściciela tego cudu techniki.


 

6 komentarzy:

  1. warto czytać takie blogi świat od razu staję sie piekniejszy !

    OdpowiedzUsuń
  2. Инстраграмм остается самой популярной на данный момент площадкой для продвижения своего бизнеса. Но, как показывает практика, люди гораздо чаще подписываются на профили в которых уже достаточное количество подписчиков. В случае если заниматься продвижение своими силами, потратить на это можно очень немало времени, поэтому гораздо лучше обратиться к специалистам из Krutiminst.ru тут https://www.bitsdujour.com/profiles/zqOPyq

    OdpowiedzUsuń